Obserwatorzy

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Frendi i akcje promocyjne... absolutnie trzeba się zaznajomić! :)

Trochę mnie nie było chociaż w wakacje miałam pojawić się więcej. Niestety jak zawsze coś mnie odciągało od pisania.
Najpierw trochę lenistwa, potem trochę pracy a na końcu wyjazdy :).

Mam dla Was na pół gotową notatkę o błyszczyku z Loreal, ale uważam, że ten temat, który dostaniecie dzisiaj jest bardziej interesujący i na czasie!
Dlaczego?
Dzięki stronie Frendi  > >www.frendi.pl<<  miałam okazję przeżyć jedne z najlepszych momentów tych wakacji!
Skorzystałam ja i moja cioteczna i nie powiem - jestem niezmiernie szczęśliwa, że przypadkowo wpadłam na tę stronę.


A zaczęło się od ciastek...


( zdjęcie zapożyczone z portalu Frendi, ponieważ jak swoim nie zdążyłam zrobić zdjęcia :D) Opakowania były typowych rozmiarów... oczywiście zewnętrzne dużo większe niż to wewnątrz. A w środku takie coś a'la biszkopciki, tyle że nadziewane)

A na co trafiłam dalej? :)


Tak się złożyło, że  miałam ochotę gdzieś w końcu się ruszyć z domu...

Zobaczyłam pewną promocję na zabiegi kosmetyczne w SPA Nałęczów - peeling kawitacyjny, maska algowa i parafina na dłonie za 20 zł zamiast 120 ! Ale jechać około 70 km na zabieg? Nieee....
Jednak za chwilę zobaczyłam, że można pobrać kupon na nocleg dla dwóch osób w Termach Pałacowych w Nałęczowie. Jednak kiedy zobaczyłam za ile to bez wahania wykonałam telefon do siostry! Za 100 zł ( zamiast 445 zł) mogłyśmy spędzić dobę w eleganckim hotelu z wyżywieniem i godziną w domku fińskim. 
Czyli 50 zł na głowę za hotel i 20 zł za zabieg? Żyć nie umierać! Jedziemy!


Dojechałyśmy na godzinę 12. Jednak zanieczym okiełznałyśmy cały park i miejsce w którym mają być zabiegi minęło dobrą godzinę.
Okazało się, że zabiegi wykonują tam, gdzie mamy spać. Także full luksus bo z godzinami byłyśmy na bakier.
O 14 zabieg, a o tej też zaczyna się doba hotelowa. Jednak do pokoju weszłyśmy już o 13, ponieważ okazał się pusty.
Co nas czekało w Termach w pokoju Standard? A no mniej więcej coś takiego:

Mały zestaw powitalny :) 



Sprawny telewizor, pełny zasięg WiFi, czajnik,  herbata i kawa, dużo miejsca w szafach, ręczniki i szlafroczki. Ba! Nawet czekały kapciuszki  :D


Nawet dostałyśmy sejf, co okazało się strzałem w dziesiątkę !







Zdjęcia robiłam w miarę na szybciaka bo dosłownie układałyśmy grafik.

Po godzinie poszliśmy na zabiegi w szlafrokach i bieliźnie. Tam weszłyśmy do miłego pomieszczenia i miałyśmy chwilkę na ułożenie się na duużym "łóżku" i okryciu się także dużym ręcznikiem.
Cudowna relaksująca muzyka, miłe Panie kosmetyczki :) Bajka.

A tutaj poczekalnia:



Podczas zabiegów nawet nie miałam ochoty rozmawiać. Rozpływałam się podczas tego miłego zabiegu.
Pani dokładnie oczyściła twarz z resztek makijażu. Potraktowała lekko kremem nawilżającym. Użyła peelingu i nałożyła maskę algową. Zgodziłam się również na nałożenie jej na oczy i usta. Poza tym Pani nie ominęła mi również szyi i dekoltu. Peeling i maska znalazła się również tam. Wielki plus!
Na koniec dostałam krem nawilżający z filtrem. Czułam jednak, że to nie był zabieg " na szybciaka". Odbyło się to dokładnie, tak jak trzeba, przeważnie jeżeli chodzi o peeling. 
Na parafinę na dłonie schodziłyśmy niżej. Jednak ten zabieg był bez szaleństw.
Po prostu nałożony krem na ręce i moczona dłoń trzy razy w parafinie po czym owinięta siateczką foliową i na to rękawiczka, chyba bawełniana.
Efektów spektakularnych nie zauważyłyśmy

O 15.45 byłyśmy już na obiedzie ( wyżywienie było w cenie doby hotelowej w co wchodził obiad, kolacja i śniadanie).
Trafiłyśmy wyśmienicie  bo był łosoś, chyba pieczony z dodatkami. Deser i zupę można było sobie brać z barku na środku restauracji, który służył głównie jako bufet angielski, preferowany na kolację i śniadanie. Że tak powiem - na bogato i po pańsku, ale po prostu wyśmienicie!
Wszystko co tam zjadłyśmy było świetne. Każdy coś sobie mógł wybrać.



Przez pomyłkę Pani recepcjonistki dostałyśmy wejście do basenu w Atrium bez limitu... kto by się nie cieszył i nie skorzystał? Miałyśmy tam iść po obiedzie, ale o 19 czekały na nas domki fińskie.
Dlatego poszłyśmy prosto do pijalni Wedla ! :D
Spodziewałam się więcej pitnych czekolad, ale i tak było pysznie, słodko no i drogo :). Ale raz się żyje.






No po wyjściu trzeba było na kolację... Po kolacji się po prostu toczyłyśmy :D

Zastała nas 19 i ruszyłyśmy do domku fińskiego. Co to takiego? A to taka altanka, tylko całkiem zamykana i w środku jacuzzi. Jednak po paru chwilach robi się troszkę sauna.
Jak na jacuzzi spodziewałam się lepszego masażu, ale i tak było świetnie po do tego dostałyśmy po lampce wina. Bardzo dobrego wina!
Czuć było prawdziwy smak, dobrego wina. Raczej nie takiego, jakie mam okazje pić :)

Dziwnie się trochę czułam kiedy Pani niosła po lampce wina i prowadziła nas do domku fińskiego... byłyśmy ubrane już w szlafroki  a pod spodem stroje. Nic takiego gdyby nie to, że szłyśmy przez miejsce gdzie ustawione stoliki przed hotelem jako zewnętrzna część restauracji. Wszyscy się patrzyli jak nooo, no patrzyli się dziwnie :D.

Godzina minęła szybciutko, a że basen w Atrium otwarty do 23 ... to o 21.30 już tam byłyśmy.
Jednak nie dałyśmy rady wytrwać do końca i po godzinie się ulotniłyśmy.

Korzystając z dnia, po 7 zeszłyśmy na śniadanie i wolta do basenu.
Okazało się, że basen otwierają o 9, wiec trochę czekałyśmy. W długiej kolejce... w kolejce seniorów. Przed nami i za nami. A po środku my :P
Co lepsze wszyscy mieli karty zabiegowe, a my jedne karty pobytu z hotelu. Już Pani od obsługi chciała i nam przybijać pieczątkę. Ratownicy się z nas śmiali kiedy widzieli cały basen starszych ludzi i nas dwie.

Dzięki temu, ze spadła cena kąpieli w białej glince z 35 zł na 20 zł to wybrałyśmy się i tam. Po dwóch godzinach w basenie, nadszedł czas na glinkę. 20 minut w takiej mleczno błotnistnej kąpieli. Wszystko świetne i cudowne, ale powietrza to tam nie było. Ostatnie 5 minut było katorgą. 
Jednak skóra po tym zabiegu była świetna. Sama kąpiel była świetnie relaksująca. 
Przed 12  musiałyśmy się wymeldować. 

Jedyne co mnie nie zachęciło to ogromny koszt za parking. Za dobę zapłaciłam 20 zł. Widziałam, że za tygodniowy pobyt trzeba zapłacić coś koło 150 zł...
A ktoś kto nie zna okolic to gdzie mam szukać innego parkingu? Trzeba płacić krocie za niewiedzę :P

Jednak podsumowując - dzięki Frendi spędziłam cudowny, odprężający czas za niewielką cenę w zamian za swoją opinię, którą bardzo chętnie się podzieliłam.

Na tym się nie skończyło po później zobaczyłam akcję degustacyjną w Hotelu/Restauracji Locomotiva. Znów wybrałam się tam z siostrą bo to już całkiem niedaleko :)
Za 15 zł dostałyśmy pełny zestaw dań do degustacji. Jednakże myślałam, że będzie lepiej.
Śmiałyśmy się, że pojemy... jednak widząc kartę dań stwierdziłyśmy, że takiej ubogiej a wymyślnej jeszcze nie widziałyśmy.
No i się przeliczyłyśmy. 
Na przystawkę dostałyśmy grasicę cielęcą na bagietce. Oczywiście to podroby, czego ja po prostu z siostrą nie tknę. Miałyśmy nadzieję, że chociaż bagietka będzie leżała obok. Przeliczyłyśmy się. Jednak zrzuciłyśmy zawartość i zjadłyśmy chociaż pieczywko :P



Drugim daniem - zupą - miał być chłodnik... pomidorowy. Miałam mieszane uczucia, ale w Termach próbowałam chłodnika rzodkiewkowego i był całkiem fajny. 
Śmiałam się z siostry bo ona ma odrzut od pomidorów od zawsze. Jednak odważyła się i spróbowała.
Przestałam się śmiać kiedy i ja to tknęłam bo to najgorsza zupa jaką kiedykolwiek miałam w ustach. 
Na środku była mozzarella. Której w ogóle nie było czuć bo wszystko zabił smak i zapach okropnego przecieru pomidorowego. No to było tak nieudane jak dla mnie, ale widziałam, że niektórzy zjedli :)



Danie rybne to gotowany dorsz na kaszy gryczanej.  Troszkę czegoś białego co było bez smaku, więc nie wiem co to było, kropeczki musztardy i obok kurki ze szparagami i fasolką. Na dorszu palony por. Bardzo zbędny dodatek bo smakował jak słoma. A raczej nie smakował, tylko się go po prostu jadło jak słomę. Przez moment czułam jakbym miała ości w rybie... Kurki trafiły im się gorzkie, ale wiem że tak bywa, więc nie zrzucam winy na kucharzy :)
Danie było na taką ocenę 4


Granita :P Coś czego zapomniałam zrobić zdjęcie przed zjedzeniem, więc macie pusty kieliszek po Żubrówce :D
Pyszności! Najlepsze danie to właśnie to, na oczyszczenie kubków smakowych. Kruszony lód, chyba z czymś, być może kropla cytryny i na to sorbet z malin. Pyszności! Akurat na takie upały.
Prócz tego dostaliśmy również dwa napoje. Lemoniadę z grejpfrutem - świetne! Taka lemoniada z miąższem z tego owocu z lodem. Świetny smak. I mrożoną herbatę cynamonową z pomarańczą, również dobra :)


Najlepsze danie to po prostu pierś. Gotowana z kiełkami na wierzchu. Z soczewicą i czymś pomarańczowym co chyba miało być marchewką, ale nie smakowało nią. Ogólnie Wszystko było zapieprzone i ostre. Lubię takie rzeczy, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania :D
Coś mogło równoważyć.


Najadłyśmy się dopiero deserem. Obawiałam się go ponieważ miały to być bezy, czyli coś czego nie lubię. Ale to było wyśmienite! Z dwóch stron krem bezowy, a po środku taka beza... wyglądała trochę jak taka pianka, ale było świetne w smaku. Wszystko zupełnie inne niż typowe kupcze bezy, ale równie słodkie. Tyle że po prostu pyszne. Przy każdym kremie bezowym dostaliśmy trochę zimnego sorbetu owocowego, co świetnie się komponowało ze słodkimi bezami. Na wierzch pyszne borówki i troszeczkę kruszonki.
To po prostu najlepsze danie jakie jadłyśmy tego wieczoru!


Restuaracja Locomotiva okazała się być bardzo elegancką. Wystrój utrzymany w zmysłowych, czerwono czarno brązowych tonach to coś co lubię. Na przełamanie tego tonu położone zostały zielone bieżniki na stoliczkach. Jednak przytłumione światło, które dawały lampy, męczyły mi wzrok.
Całość jest bardzo ciekawa. Jednak nie przyciągną oni dużo klientów z tak ubogim menu ( aby dwa rybne dania), a tak bardzo wymyślnym. Czasami można wejść i próbować taką oryginalnością. Jednak restauracja stoi na trasie, gdzie ludzie wracają do domów, dookoła pracują, więc w menu powinny znajdować się również typowe, proste dania, w których ktoś zapłaci i wie, że dostanie coś co na pewno zje. I co ważne sie naje bo to co dostaliśmy nie spełni tego zadania. Może my dostaliśmy mniejsze porcje degustacyjne? Mam nadzieję, że tak było.

Frendi ciągle oferuje ciekawe akcje jak zniżki do klubów - kręgielni, z których niestety nie udało mi się skorzystać, ale również szkolenie strzelnicze w niższej cenie czy sprawdzanie klimatyzacji w samochodzie czy domu.

Ciągle trzeba być na czasie. Ja znalazłam dla siebie coś co było strzałem w dziesiątkę! Odpowiednia oferta w odpowiednim czasie :)
Staram się spełniać swój obowiązek sumiennie, kiedy wypełniam ankiety, ale to nic w porównaniu z tym co otrzymuje w zamian.
Jak najbardziej polecam zajrzeć tam i zobaczyć czy nie ma czegoś dla Was! Można naprawdę dużo zaoszczędzić i skorzystać z czegoś, czego normalnie nie mielibyście okazji spróbować.
Mnie się udało i jestem tym zachwycona!



Korzystam z takich miejsc jak trnd i innych, ale to zupełnie coś innego. Zdecydowanie polecam!

Jak nie było mnie tyle czas to teraz się rozpisałam, że pewnie nie chce się tego doczytywać :D
Ciekawa jestem czy sami również macie takie miłe odczucia co do tego portalu? A może znacie inne jeszcze takiego typu? :)

14 komentarzy:

  1. Fajnie to wszystko wygląda! :D
    http://nikolaobecna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda fajnie, a przeżycie tego było wspaniałe :D

      Usuń
  2. Nie slyszalam o takiej stronie. Chetnie zajrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Może akurat coś dla siebie znajdziesz! :)

      Usuń
  3. Ahh, pozazdrościć udanego wypoczynku :) Jako osoba pracująca kiedyś w hotelu apeluję- nie używajcie hotelowych ręczników :P
    Zapraszam również do mnie, nowy post KLIK :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ładnie ;P co się z nimi takiego dzieje?
      Dobrze, że nie zaufałyśmy im i miałyśmy swoje w takim razie :D

      Usuń
  4. Kurcze, mnie to Frendi też zaprosiło ale stwierdziłam, że to badziewie i się nie zapisałam. Chyba jednak zmienię zdanie.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw też myślałam, że to jakieś oszustwo. Jednak weszłam w link z tymi ciasteczkami i się okazało, że jednak prawda i to całkiem fajna :)

      Usuń
  5. W Locomotivie to było testowanie nowego menu. Były to dania degustacyjne i kilka wybranych z karty by sprawdzić i ocenić, czy się przyjmą.
    Tak przynajmniej było w opisie na frendi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, coś takiego właśnie było napisane :) Jednak w nasze ręce trafiło również ogólne menu, stąd moje wnioski :)

      Usuń
  6. Ja brałam udział już w dwóch kampaniach, z ciastkami i koszulką z nadrukiem. Teraz najbardziej czekam na tą akcję, która podobno ma być z kosmetykami, ale kiedy to będzie... :D
    Zapraszam na mojego bloga: http://lifeforbeautymoments.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja w ogóle jestem ciekawa czy to będą kosmetyki bo narazie to chyba tylko domysły obserwujących FanPage na Facebooku? Jednak mam nadzieję, że sie nie mylą i też nie mogę się doczekać :D

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Starałam się na tyle,na ile nie było mi głupio robić zdjęć :D

      Usuń

* Będzie mi bardzo miło jeżeli podzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami bądź opinią :)
* Każdy Wasz komentarz to dla mnie większa motywacja! :)