Jak pewnie większość z nas poleciałam do Rossmanna i nie wyszłam z pustymi rękami.
Pierwszego dnia oczywiście nie kupiłam tego co planowałam, dlatego dzisiaj zrobiłam powtórkę skoro i tak mam po drodzę ze szkoły :D
Pilnie potrzebowałam odżywki. Jakis czas temu z Eveline przerzuciłam się na Sally Hansen. Jednak po pewnym czasie kuracja z nią przestała przynosić efekty. Z racji tego skorzystałam z kolorówki i w koszyku znalazła się niezawodna Eveline.
Na mnie antybiotyk nie działa szkodliwie, wręcz przeciwnie dlatego nie muszę się jej obawiać jak niestety niektóre z Was :)
Oprócz tego moje skórki zrobiły się nieznośne. Miałam podzielone zdanie między preparatem do skórek Sally Hansen +Sally Hansen a +Eveline cosmetic . W końcu cena wzięła górę i wybrałam ten drugi. Nie używałam jeszcze żadnego preparatu tego rodzaju, więc obiektywnie będę mogła ocenić tylko według swojego widzi mi się ;D
Już trochę moje paznokcie odrosły po czasie kiedy po prostu niemożliwie się łamały. Nadal nie są idealne i równe, ale już coś. Odżywka wspomagająca wzrost z SH pomogła, jednak wydaje mi się, że wspomaga również ich rozdawajanie ;<
Lecąc do Rossmana myślałam o tym, żeby kupić lakier Eveline Mini, który mnie urzekł swoim pędzelkiem, który dla mnie jest idealny oraz kryciem. Z reszty zrezygnowałam bo wiem, że na internecie można kupić Astor, Maybelline czy Rimmel za grosze w porównaniu NAWET z promocją!
Aż do czasu.....
No właśnie. Zobaczyłam matowce od Wibo. Zobaczyłam kolor hmmm beżowo nugatowy - nr 2. Takiego koloru potrzebowałam.
Wzięłam mimo obaw, bo firmę uważam za jedną ze słabszych ( jakieś stereotypy mi się zachowały :D)
Zobaczyłam jak świetny jest ten kolor, mat i po prostu ujął mi serce ! Na drugi dzień dokupiłam ten bordowo fioletowy - Nr 5. Kolekcja tak przypadła mi do gustu, że chyba dalej w nią zainwestuje :D Za jeden zapłaciłam około 3zł ( z jakimś groszem :) )
( Paznokcie były malowane na szybko, wiec wybaczcie niedociągnięcia. Fiolet jest jeszcze nie do końca zastygnięty :D)
Pierwszego dnia zamiast kupić odżywki wybrałam pomadkę i konturówkę od ust. Pomadka - nugatowa kusiła mnie już od dawna. Natomiast konturówki potrzebowałam już dawno. Miałam ochotę poszerzyć swój horyzont o kredkę do ust, bo wcześniej jeszcze jej nie używałam :)
Rimmel Lasting Finish nr 240 "Undressed".
Niestety nie udało mi się kompletnie odzwierciedlić koloru na zdjęciu. Wyszedł on jak jakiś brąz. W rzeczywistości jest zdecydowanie jasny. Jednak nie jest to typowy nugat. Raczej ciemniejszy. Ma przyjemny zapach. Trochę przywodzi mi na myśl orzechy :D Nugaty chyba nie pasują do mojej urody. Lepiej sprawdzają się róże a przede wszystkim czerwienie. A poza tym...
Niestety trwalością nie grzeszy. Pomadka o wartości 22 zł, na promocji kupiona za jakieś około 11 zł nie jest cudem. Już wolę kupić za 5 zł MUR. Za cenę jednej pomadki Rimmel mam dwie MUR i w dodatku całkiem dobrej trwałości !
Aby tylko nie przepłacić za wysyłkę :D
A konturówka? Wybrałam również Z Eveline. Coś ostatnio u mnie często gości ta marka, przeważnie że na kolorówce z tuszami skusiłam się na Tusz 4D i kredkę z gabką również firmy Eveline. Jednak o tym kiedy indziej wspomnę :)
Wybrałam kolor czerwony nr 15 RED. Zastanawiałam się nad ton jaśniejszym. Jednak stwierdziłam, że mocniejszą dam radę stopniować.
Hmmm, jak się okazało wcale nie jest to takie łatwe :D
Kredka mam świetne krycie! Kilka pociągnięć i mamy całe usta pomalowane. Zrobiłam to, aby sprawdzić trwałość konturówki nie tylko jako pomoc w obrysowaniu ust, ale również jako baza pomadki. Tak więc na nią nałożyłam czerwony odcień MUR.
Mimo picia, jedzenia kolor ciągle się utrzymywał. Wiadomo, że nie w 100%, ale bardzo mocno.
Jestem zachwycona jak narazie konturówką i pomyślę nad jakąś jaśniejszą :) Kupiłam ją za około 6 zł ! :)
Tak u mnie rysował się przegląd zakupów na Rossmanowej promocji jeżeli chodzi o lakiery i pomadki :)
Ale przy okazji wpadło mi w ręce kilka innych przedmiotów.
Szukałam kopytka do skórek bądź patyczków do kupienia stacjonarnie. Szlag mnie trafiał, że w drogeriach jest wszystko od papieru toaletowego po wina a nie ma patyczków do skórek :D
Skoro kupiłam preparat na nie to oczywiste jest, że potrzebowałam produktu komplementarnego.
Oczywiście nie znalazłam. No chyba, że w Douglasie za 16 zł 6 patyczków. Zgroza :D
Online do 3 zł, a tam...., ale na to nie miałam czasu :P
Jak dobrze, że mam jeszcze pod nosem Auchan. Skoro jest tam wszystko to czemu nie zajrzeć?
I znalazłam! Jednak z patyczków zrezygnowałam i skusiłam się na kopytko z wycinaczem skórek.
No zobaczymy jak się sprawdzi :D. Zapłaciłam za nie jakieś lekko ponad 2zł, więc w razie czego nie będzie mi szkoda.
W dłonie wpadł mi również peeling nawilżający. AA to jedne z moich ulubionych peelingów do twarzy. Jako, że mi się skończył już poprzedni to wybrałam ten :)
Przy mojej obecnej kuracji dermatologicznej, która oczywiście nie przynosi żadnego skutku prócz łuszczenia skóry i nietrzymania się podkładku, peeling jest ważnym wyposażeniem mojej kosmetyczki :)
I ostatnie co mi wpadło w łapki! :)
Koleżanka jakiś czas temu kupiła sobie podkład od Max Factor, który miał być świetny. Jej się jednak kompletnie nie spodobał i był za ciemny. Okazało się, że używałam tego samego tylko ja swój dorwałam w formie małego testeru, który zamówiłam pamiętnych czasów na www.KosmetykizAmeryki.pl .
Jako że mi spasował to przyniosłami go :)
Tak trafił teraz do mnie ! :)
Lasting performance ma swoje wady i zalety, jednak ja go mieszam z Revlonem i dzieki temu uzyskuje ciekawy efekt.
106 jest dosyć ciemnym kolorem. Wydaje mi się, że nawet przy mojej ciemniejszej karnacji, używany w pojedynkę byłby ciut za ciemny. Bladym osobom odradzam definitywnie! :)
Mam nadzieję, że to nie wszystko co będę miala do pokazania ! :)
Lajkujcie FanPage na Facebooku!
Zapraszam do obserwowania :)
Całuski :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
* Będzie mi bardzo miło jeżeli podzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami bądź opinią :)
* Każdy Wasz komentarz to dla mnie większa motywacja! :)